Ks. Zienkiewicz żył życiem kapłańskim w wierności ideałowi Chrystusa Oblubieńca - czystego. Życie wiódł świątobliwe, oddane tej jednej miłości, jaka zeń promieniowała do serc tych wszystkich młodych, których Pan Jezus mu posyłał do pokoju na pierwszym piętrze przy Katedralnej 4.

[...] Wujek do końca swoich dni nie przestał pracować nad sobą wewnętrznie. W ostatnich latach życia uczył się ciągle na nowo, bo sił brakowało, cierpliwego kochania wciąż przychodzących doń nowych studentów. Umiał pokochać każdego. Jego modlitwa obejmowała wszystkich, dobrych i złych, szła za każdym człowiekiem, gdziekolwiek był. Jego kartki, listy, które przechowujemy w naszych domach, świadczą aż nadto o tym. Tak, Wujek pamiętał o wszystkich i o każdym, bo wkładał każdą poznaną osobę w skarbonę swoich modlitw. Wspólna z Wujkiem Msza święta, zwłaszcza w ostatnich latach jego życia, była przeżyciem prawdziwej Tajemnicy - dotykaniem Boga stającego się na ołtarzu w chlebie i winie, ale też Boga mieszkającego w człowieku.

(ks. M. Drzewiecki)

 

Przede wszystkim był człowiekiem wiary. Była ona dla niego fundamentem wszystkich innych cnót i zalet osobowych jako wiara uświadomiona, bo „wiara nieuświadomiona pokus nie doświadcza” i ta w zasadzie go nie interesowała.

Z wiary i miłości do Boga wypływała miłość ks. Zienkiewicza do bliźnich, zwłaszcza ludzi młodych, poszukujących, zagubionych, biednych. Był zawsze pogodny, łaskawy, uczynny. Wszystkie biedy miały do niego łatwy dostęp jak do ojca. Potrzebującym oddawał ostatni grosz, nawet ostatnie buty.

(ks. J. Pater)

 

Ks. Aleksander Zienkiewicz nie był nawet w najmniejszym stopniu przywiązany do spraw doczesnych, materialnych. Żył bardzo skromnie i ubogo. Zawsze dzielił się z innymi tym, co posiadał. Wspierał materialnie młodzież i ludzi potrzebujących wsparcia. Nie był nigdy przywiązany do tytułów oraz odznaczeń, nawet kościelnych.

(ks. J. Swastek)

 

Wyprawiając w życiową drogę, wyposażał nas Wujek we wskazania, które tę drogę wyznaczają i które - nawet wśród największych życiowych zawirowań - pomogą ją na powrót odnaleźć. Te wskazania to wartości, znaki, tropy, wzory, także wzory organiczne, które pomagał nam konstruować, wartościować, wybierać. Zwykł te wskazania nazywać drogowskazami. I rzeczywiście, postawił na naszej drodze liczne drogowskazy, pewien, że prowadzą one do prawdy, moralnej jednoznaczności, do światła, do tajemnic, które nie są dla człowieka pułapką, lecz Misterium. Najważniejszy drogowskaz to Chrystus. Tyle razy za życia mówił nam, że On jest Drogowskazem i Drogą jednocześnie. I po raz ostatni przypomniał o tym, słowami swojego testamentu: „Zawierzcie Jezusowi...Trzymajcie Jego dłoń w swojej dłoni...!”. I krzyż postawił jako drogowskaz na naszej drodze. „To paradoksalne - nauczał Wujek - na drodze krzyżowej można znaleźć szczęście, odkąd na krzyżu zawisł On, najwyższy nasz Zbawiciel”. A jeśli Chrystus i Krzyż - to i kolejny drogowskaz, którym jest wolność, prawdziwa wolność, która jest w Jezusie i z Jezusa. Ta wolność, to - mówił ks. Zienkiewicz - „...absolutna wolność, nieskrępowana żadnymi względami - wolność słowa, ocen, działania; ani opinia publiczna, ani groźba aresztowania, śmierci nie krępują proroka Ewangelii”.

Wujek postawił na naszej drodze inne jeszcze drogowskazy - Eucharystię, miłość („Miłość jest najwyższą wartością moralną”), dobroć, pokorę, wierność, pokutę i wymóg nieustannego nawracania się. Postawił drogowskazy w postaci osób - Matki Bożej, świętych, wieszczów i bohaterów narodowych. Oni mieli być dla nas znakami i nauczycielami miłości Ojczyzny i patriotyzmu, który był dla Wujka wielką wartością i świętością.

(J. Lubieniecka)

 

Był dyspozycyjny, gotowy do współpracy i współdziałania dla wspólnego dobra w każdej sytuacji. Należał do tych nielicznych kapłanów na Ostrowie Tumskim, których można było w każdej chwili pozyskać do pomocy i współdziałania przy różnych wykładach, prelekcjach, konferencjach ascetycznych, zwłaszcza Rejonowych Konferencjach Duszpasterskich rozległej wówczas archidiecezji. Nie dawał się nigdy długo prosić, był zawsze gotów do pomocy i aktywnego uczestnictwa. Podejmowane zadania traktował zawsze jako służbę Chrystusowi w ludziach, zgodnie z dzisiejszą Ewangelią: „Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”.

(ks. S. Turkowski)

 

Czysta też była doktryna, jaką nam przekazywał we wszystkich wystąpieniach. Wiara Wujka była zatopiona, całkowicie zakorzeniona w osobie Jezusa Chrystusa. Był w Nim zakochany do nieprzytomności i to nas wszystkich urzekało, pociągało i po dzień dzisiejszy do niego prowadzi. Z tego zakochania wyrastało jego nadzwyczajne zawierzenie Opatrzności Bożej, która go nigdy nie zawiodła.

(ks. W. Róg)

 

Wujek miał duchowość nastawioną przede wszystkim na duszpasterstwo. Jego myśl i działanie nakierowane były całkowicie na to, by drugiemu, by młodemu człowiekowi przekazać wiarę i system wartości, które uważał za najcenniejszy życiowy skarb. Każde jego działanie podejmowane było po to, by stawać się lepszym duszpasterzem, by skuteczniej trafić do serca i umysłu młodego człowieka, dlatego obserwował, czym żyje i pasjonuje się świat, i patrzył, które elementy można wykorzystać duszpastersko.

Aby ugruntować w nas mocną, niezachwiana wiarę i silne przekonania, uczył, że prawdy moralne nauczane przez Kościół można odnaleźć także u każdego rzetelnie myślącego człowieka, a zatem Kościół ze swoją nauką nie jest enklawą dziwaków oderwanych od otaczającej ich rzeczywistości. A taka postawa duszpasterska była bardzo potrzebna w czasach bardziej lub mniej jawnej walki z Kościołem, w czasach, gdy powszechnie twierdzono, że wiara jest wyłącznie sprawą prywatną człowieka czy wręcz „opium dla ludu”, w co wielu ludzi uwierzyło.

(M. Łapicka)

 

O ks. Aleksandrze Zienkiewiczu usłyszałam na pierwszym roku studiów od koleżanki, która uczestniczyła w akademickich rekolekcjach wielkopostnych we wrocławskiej katedrze, prowadzonych przez ks. Wujka.[...] Koleżanka powiedziała, że rekolekcjonista jest bardzo mądry i ona z każdą nauką coraz głębiej odkrywa, kim jest Bóg. Poszłam z ciekawości na ostatnią naukę i tam zapamiętałam na całe życie słowa: Gdybyście wiedzieli, kochani, jak bardzo Bóg nas kocha, to zło nie byłoby pociągające i nie chciałoby się nam więcej grzeszyć. Mówił to z przekonaniem, przejęciem i serdecznością, jak ktoś, kto wie na pewno, że Bóg jest nie tylko Mądrością, surowym i sprawiedliwym Sędzią (jak dotąd odczuwałam), ale Miłością i Miłosierdziem. Zapragnęłam wówczas więcej wiedzieć i rozumieć, dlatego trafiłam do CODA. Odtąd słowa Dobrej Nowiny dane mi było słyszeć podczas Mszy świętych, rekolekcji, dni skupienia, wakacji nad morzem. Z perspektywy czasu ujrzałam, że było to dla mnie ważniejsze od innej, zdobytej na studiach wiedzy.

(Z. Tworzydło)

 

Daleki był od pobłażliwości w stawianiu wymagań, ale nikogo nie uraził. Nie wzbudzał postrachu, ale zawsze czuło się w nim człowieka autorytetu. Cieszył się naszym szacunkiem za szacunek dla nas. Takim był również dla świeckiej młodzieży, którą gromadził w DA pod 4. Mogłem to poznać bezpośrednio, gdy ks. Aleksander zaprosił kilku kleryków na spotkania ze studentami na ul. Katedralnej. Był odważnym i dalekowzrocznym duszpasterzem akademickim, nie bał się ani zgorszenia kleryków, ani rozczarowania świeckich, gdy staną naprzeciw siebie.

[...] Ten drugi okres był potwierdzeniem pierwszych wrażeń w spotkaniu z osobowością tego kapłana. W dalszym ciągu doświadczałem jego delikatności, prawości i sprawiedliwości. Nawet gdy chciał mi przekazać swoją wolę, widząc że mam inne widzenie sprawy, nigdy nie użył ostrych wyrzutów. Wujek potrafił znaleźć sposób, by trudne sytuacje rozwiązywać po przyjacielsku, choć z należnym dystansem. Nigdy też z ust Wujka nie padły nieprzychylne słowa o osobach nieobecnych.

(ks. M. Drzewiecki)

 

Bóg, powołując do kapłaństwa, oczekuje dobrowolnego przyjęcia tego powołania. Bóg nie chce niewolników. Bóg oczekuje całkowitego, dobrowolnego oddania się na Jego służbę. Zawsze, ilekroć Wujek musiał wyjść dla spełnienia innych obowiązków, kartka na drzwiach informowała nas o czasie, w którym już będzie z powrotem do naszej dyspozycji. Bo zawsze witał nas przede wszystkim: Czym mogę służyć? A wakacje prawie w całości nam poświęcał. Jeżeli kilkanaście dni udało mu się urwać na kurowanie się z dokuczającego reumatyzmu, to właściwie było wszystko.

(ks. bp A. Dyczkowski)

 

Ks. Wujek umiał odczytywać intencje ludzkie, odkrywać dobre strony charakteru - był wyrozumiały. Swoim ojcowskim sercem obejmował wszystkich, również tych, którzy błądzili, w myśl zasady, że nie dość kochać dobrych, ale trzeba kochać i złych, bo tylko miłością można z nich zło wykorzenić.

Powtarzał za św. Janem: "Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. I ks. Wujek nie był gołosłowny. Nawet wśród piętrzących się zajęć potrafił zawsze znaleźć czas, by służyć potrzebującemu człowiekowi, darząc go prawdziwie ojcowskimi wskazaniami. Był niestrudzony w służbie młodzieży.

[...] "Był konsekwentny, wymagający wiele od siebie i pragnął, aby każdy, kto podejmował jakąkolwiek pracę na rzecz duszpasterstwa, wykonywał ją z ofiarnym entuzjazmem i zaangażowaniem. Nie rozumiał usprawiedliwienia w słowach " nie mam czasu.

Zawsze do wszystkich problemów podchodził poważnie i nikogo nie lekceważył. Każdemu poświęcał tyle czasu, ile ten potrzebował. O każdej porze dnia aż do nocy można było przyjść do niego będąc pewnym, że wyjdzie ze swym radosnym i przyjaznym powitaniem: " Proszę. Czym mogę służyć?.

Smucił się ze smutnymi, radował się z tymi, którzy przychodzili do niego z radością.

Wspomagał biednych, w szczególności wielodzietne rodziny. A czynił to ewangelicznie ("niech nie wie prawica, co czyni lewica"), tajemnie, by wspomagani nie czuli się upokorzeni i nie spieszyli z dziękczynieniem.

[...] Kładł wielki nacisk na prawość, prawdomówność, siłę woli, męstwo, odpowiedzialność. Powtarzał często, że trzeba być człowiekiem z zasadami, z charakterem, a nie chorągiewką, która się kręci z lada powiewem wiatru, nawet wtedy, gdy przyjdzie za to drogo płacić.

Przypominał o hierarchii wartości głoszonej przez Ojca św.: duch przed materią, osoba przed rzeczą, etyka przed techniką, miłość ponad wszystko. I tej miłości ks. Wujek uczył podkreślając , że " miłości trzeba się uczyć przez całe życie, bo ona nie ma dna.

(J. Kuropka)

 

Bez wątpienia był człowiekiem prawdziwie mądrym, chciałoby się powiedzieć - mędrcem w biblijnym znaczeniu tego słowa. Mądry mądrością, w której wiedza, zaufanie Bogu, miłość do człowieka, prostota, sprawiedliwość i pokora tworzyły integralną jakość. Mądry, ale nigdy przemądrzały, nie szukający poklasku, nie ubarwiający tego, co piękne i wartościowe samo z siebie. Wujkowe konferencje etyczne zapamiętałam więc jako pełne rzeczywistej mądrości perswazje dobrego ojca, stawiającego życiowe drogowskazy. Drogowskaz - ulubione słowo Wujka.

(J. Lubieniecka)

 

W każdym człowieku widział dobro. Często zwracaliśmy Wujkowi uwagę, aby nie był taki "naiwny", aby nie dawał się nabierać, bo ci, których wspomaga, to widać, że to naciągacze czy pijacy. Wujek odpowiadał, że lepiej być oszukanym wiele razy niż pominąć naprawdę potrzebującego.

(M. Oszmiańska)

 

[...] Nasz prefekt, ksiądz prałat Aleksander Zienkiewicz przyszedł do nas właśnie z Nowogródka i swoje znakomite lekcje dogmatyki inkrustował hojnie prawdami etycznymi wyrażonymi w języku Mickiewiczowskiej poezji:

"Mówisz: Niech sobie ludzie nie kochają Boga, Byle im była cnota i Ojczyzna droga. Głupiec mówi: Niech sobie źródło wyschnie w górach, byleby mi płynęła woda w miejskich rurach".

Właśnie o etyce - ze szczególną uwagą, taktem i konsekwencją - rozmawiał wówczas z przemądrzałymi młodzikami manifestującymi buńczucznie swój "naukowy światopogląd".

Zdumiewające! Pojechał "na wygnanie" (został w Żaganiu rektorem niższego seminarium) zaopatrzony w nasze adresy, które musiał uprzednio wypisać sobie ze szkolnych dzienników. I miał o nas wiadomości najświeższe: "Niezmiernie się ucieszyłem, gdy się dowiedziałem, że się dostałaś na polonistykę. Jednego się obawiam-aby nie podcięła Ci skrzydeł".

To On wyciągał do nas ręce, żeby nie zerwać istniejącego kontaktu. Tak zaczynała się wokół Wujka tworzyć nieformalna wspólnota, która po Jego powrocie bujnie się rozwinęła we wczesnych latach sześćdziesiątych w Centralny Ośrodek Duszpasterstwa Akademickiego "Pod Czwórką".

(M. Woś)

 

Pracując nad edukacją i formacją młodzieży akademickiej, nie zaniedbywał w niczym potrzeb młodzieży duchownej. Uwrażliwiał ją na zagadnienia teologiczne, literaturę piękną, punktualność i sumienne pełnienie swych obowiązków.

[...] W pamięci małoseminarzystów żagańskich zapisał się jako człowiek wielkiej delikatności, wysokiej kultury osobistej, pokory, dobroci i głębokiej pobożności.

[...] Jako rektor ks. Aleksander Zienkiewicz cieszył się wielkim autorytetem tak wśród profesorów, jak i alumnów. Europejskiej sławy profesor kanonista i historyk Kościoła, Tadeusz Silnicki, w 1955 r. w czasie jednego z wykładów z historii Kościoła powiedział do alumnów, że gdyby to tylko od niego zależało, to kanonizowałby ks. rektora A. Zienkiewicza już za życia, gdyż on na to zasługuje ze względu na osobistą świętość, dobroć serca i heroiczność cnót.

[...] Nie da się ująć w jego budżecie czasowym wysiłków podejmowanych w konfesjonale, w prywatnych rozmowach z młodzieżą i ludźmi dorosłymi. Wszystkim starał się pomagać tak duchowo, jak i materialnie. Sam żył bardzo skromnie. Troskę pastoralną okazywał wszystkim, którzy zwracali się do niego o pomoc czy radę. Objął nią także absolwentów, którzy wstąpili w związki małżeńskie.

[...] Czasy stanu wojennego ujawniły w sposób szczególnie wyrazisty jego niepospolite cnoty i cechy ujmującego charakteru, szczególnie zaś jego pokorę, ducha służebności, zaufanie do Opatrzności, do Matki Najświętszej i świętych Pańskich. W tym czasie dom pod "Czwórką" był prawdziwą ostoją dla prześladowanych i zagrożonych aresztowaniem.

[...] Należał bowiem do tych kapłanów, którzy potrafili harmonijnie połączyć głoszone zasady z życiem codziennym.

[...] W swym testamencie z 1993 r. napisał: "Proszę złożyć moje ciało w najskromniejszej trumnie, w czarnej sutannie bez żadnych dystynkcji. W homilii mszalnej czy nad grobem żadnych superlatywów i pochwał, gdyż naprawdę w świetle słów Pana widzę siebie jako "sługę nieużytecznego", który w sposób bardzo niedoskonały wypełniał wolę swego Pana.

(ks. J. Swastek)

 

Stan wojenny uczynił z Domu "Pod czwórką" - administrowanym przez Wujka - ostoję prześladowanych i zagrożonych, siedzibę powstałego tam w styczniu 1982 r. Arcybiskupiego Komitetu Charytatywnego. [...] Niektórym - dzieciom wojny - naprawdę zastępował ojca.

Ksiądz A. Zienkiewicz mówił zawsze to samo. W młodości i w starości, na lekcji i na wycieczce, w zdrowiu i w śmiertelnej chorobie. Bo to wszystko było budowane na tym samym fundamencie.

" Na głębszych fundamentach wyższy mur stać może. I wyższy rozum tylko na głębszej pokorze".

(M. Woś)

 

[...] Zawierzyliśmy Mu na zawsze, a przecież przed laty, gdy wyjechał, opuścił nas krótko, napisał z Warszawy: "Gdy się oddalam od Wrocławia, tym bogatszą pamięcią otaczam swych przyjaciół. Z tego wnioskuję, że gdy oddalę się w nieskończoność, będę Was najbliżej..."

(J. Partyka)