Wujek spowiednik, kierownik duchowy nieoceniony, nie znający spoczynku. Nie było niedogodnej pory dnia, wyznaczonych godzin. Skoro ktoś przychodzi z taką biedą serdeczną swojego sumienia, Wujek słuchał, pouczał i wypuszczał jak skowronka z konfesjonału.

(ks. M. Drzewiecki)

 

Był moim spowiednikiem od pierwszej chwili, gdy mnie tutaj przyprowadziła koleżanka. Był przyjacielem i ojcem. [...] Każda spowiedź u niego była dla mnie spotkaniem z Chrystusem, pełnym miłości i miłosierdzia, i pozostanie w pamięci na zawsze. Pomógł mi w rozeznaniu powołania do życia zakonnego i wspierał radą i modlitwą prawie do końca swego życia. Będąc siostrą zakonną, przynajmniej raz w roku odwiedzałam Wujka i zdawałam relacje o wszystkim.

[...] Budował mnie swoją skromnością i ubóstwem, wrażliwością na biedy studentów. Nic nie chciał dla siebie, co otrzymał, oddawał studentom, wspierał ich także finansowo. Spalał się dla nich, a miłość wypełniała jego serce i przelewała się na każdego. To się po prostu czuło. I to czyniło bezpiecznym.

(s. M. Wołodkiewicz)

[...] I tak przygotowany przez Opatrzność trafiłem do wrocławskiej katedry na Ostrowie Tumskim do drugiej w życiu spowiedzi świętej.

Przechodząc boczną nawą, jakby prowadzony (tak to również dzisiaj odczuwam) wybrałem konfesjonał ustawiony za obrazem Matki Boskiej Zwycięskiej. Spotkałem w nim kapłana opanowanego, nadzwyczaj uważnego, bardzo świadomego swojej misji jednania grzesznego człowieka z Bogiem Miłosiernym. Jednocześnie od tego nieznanego mi wcześniej Księdza płynęła fala przemożnej duchowej radości i miłości, skierowanej bardzo indywidualnie, oraz wewnętrznego skupienia na czymś ważnym, czego wagę, wydaje się nadprzyrodzoną, naprawdę znał tylko on. Ale jeszcze jedną, przedziwną pozostałością tego osobliwego i opatrznościowego spotkania z Księdzem było niezatarte do dzisiaj wrażenie jakby przenikliwego czytania, które w literaturze mistycznej zwykło się nazywać czytaniem w duszy penitenta.

(R. Małachowski)

 

[...] cechą charakteryzującą sylwetkę duchową ks. Aleksandra Zienkiewicza była jego niezwykła pracowitość. Wiedział, że tylko rzetelną i wytrwałą pracą mógł osiągnąć cel, jaki określało życiowe hasło: „Aby mniej mieć, a więcej być”. Nie było to hasło dla hasła, ale dyrektywa pełnienia woli Bożej na co dzień. Przede wszystkim był to najpierw postulat pracy nad sobą. Nie łączył jej z jakąkolwiek korzyścią czy przywilejami. Każdą chwilę wykorzystywał do maksimum. Nie oszczędzał siebie i nie szedł na żaden kompromis, gdy chodziło o własną osobę. Czytał wiele, a przy tym uważnie, czyniąc wiele wypisów, które wykorzystywał później w kazaniach i konferencjach. Wdrażany od najmłodszych lat do obowiązkowości i rzetelności, był wrogiem wszelkiego lenistwa, marnotrawstwa czasu, niesumienności czy partactwa.

Zagadnieniu pracy nad sobą poświecił wyjątkowo wiele uwagi, gdyż wiązał je z kształtowaniem osobowości i charakteru, a także z postawą chrześcijańską i ludzką. Ubolewał, że wadą Polaków są zrywy bez systematyczności, wierności i decyzji na stałe.

Zestawiając codzienne życie ks. Zienkiewicza z jego nauczaniem, możemy powiedzieć, że wymagał od siebie bardzo wiele. Innym proponował, zalecał, zachęcał ich, ale nigdy nie narzucał. Był człowiekiem, można by powiedzieć, tolerancyjnym, ale nie obojętnym. [...] Jako człowiek głębokiej wiary i niezwykłej pracowitości, w świetle swoich kazań jawi się również jako człowiek modlitwy. [...] mówiąc o hierarchii obowiązków kapłańskich, zaznaczył, że Słowo Boże nie poparte modlitwą myślną jest miedzią brzęczącą, a zastępowanie modlitwy innymi czynnościami jest oszukiwaniem swojego sumienia.

(ks. J. Pater)

 

[...] stał się dla mnie wzorem duszpasterza młodzieży akademickiej.

Zasadniczym zadaniem, jaki postawił sobie ks. Prałat, było wychowanie przyszłej w pełni uformowanej światopoglądowo i etycznie inteligencji katolickiej. Dlatego stworzył całą sieć ponad 30 ośrodków duszpasterstwa akademickiego we Wrocławiu. [...] Marzył również o tym, aby wejść w środowisko profesorskie uczelni wrocławskich. Zaczął od naszych wychowanków zajmujących stanowiska asystentów, adiunktów, a z czasem nawet profesorów. Zwłaszcza na rekolekcje adwentowe i wielkopostne rozsyłał mnóstwo zaproszeń do środowisk studenckich i do pracowników nauki z prośbą, aby i oni zapraszali swoich znajomych.

Oprócz formacji intelektualnej za niezwykle ważne uważał formację duchową i liturgię. Codziennie pod „Czwórką” odbywały się Msze święte z krótkimi rozważaniami. A w niedziele w katedrze były sprawowane Msze święte, cieszące się dużą frekwencją młodzieży, a także inteligencji wrocławskiej. Rozważania prowadził przeważnie sam, zdobywając dużą popularność, mimo że wymagania etyki katolickiej przedstawiał w ich ekstremalnym wymiarze, bez przykrawania do upodobań słuchaczy. Mógł sobie na to pozwolić, gdyż wymagania te starał się urzeczywistniać w pełni w swoim osobistym życiu.

(ks. bp A. Dyczkowski)

 

Jako rektor kontynuował wszystkie agendy swojego poprzednika, regulamin seminaryjny. Zadbał o fundację i zorganizowanie biblioteki jako podstawowego zaplecza naukowego. Gromadził wszystkich alumnów na spotkania wychowawcze, podczas których omawiał sprawy bieżące, dotyczące życia i formacji seminaryjnej. [...] Odznaczał się umiłowaniem Kościoła. Starał się budować miłość do Kościoła w klerykach przez odczytywanie nakazów chwili. To był okres wojowania władz polskich ze Stolicą Apostolską pod pretekstem, że nie chce nadać statusu kanonicznego granicom diecezji wyznaczonym przez powojenny ład polityczny w Europie. Rektor postawą i poprzez indywidualne rozmowy z klerykami oddziaływał na wszystkich kandydatów do kapłaństwa, rzetelnie wyjaśniając ten złożony problem.

Był przede wszystkim dobrym człowiekiem. Cechowała go dobroć wyjątkowa. To zostaje poza wszelką dyskusją, powiedział jeden z wychowanków. „To, co było u niego, było dla innych”. Z ks. Zienkiewicza promieniowała dobroć, która wyrażała się też przez wielką kulturę bycia w relacjach z księżmi profesorami, wychowawcami czy też alumnami. Takiej też postawy, pełnej taktu i kultury, uczył i wymagał od przyszłych kapłanów.

Nie można pominąć jeszcze jednej, bardzo charakterystycznej dla ks. rektora Zienkiewicza wartości, jaką był zdrowy patriotyzm, który emanował z niego. W okresie komunistycznej manipulacji, fałszowania faktów i wydarzeń związanych z historią Polski, zachęcał do studiowania ojczystych dziejów, czytania literatury polskiej, a szczególnie klasyki, której był znawcą i miłośnikiem. Pamiętam z wykładów z zakresu języka polskiego, jak z pamięci cytował Mickiewicza, Słowackiego czy Norwida. Był rozkochany w polskich wieszczach i w pięknej polszczyźnie. Uczył kleryków praktycznie, że historia jest nauczycielką życia, sięgając do skarbca szeroko rozumianej polskiej kultury. Wykorzystywał w tym celu różne okazje, np. święta narodowe lub kościelne. Nurt patriotyczno-religijny był obecny w formacji seminaryjnej.

(ks. M. Biskup)

 

Wśród niezliczonych obowiązków, jakimi był obciążony, realizował też duszpasterstwo indywidualne, właściwie „na każde wezwanie”. Wiele czasu spędzał w konfesjonale, zawsze gotów rozmawiać, nie patrząc na zegarek. Pomagał rozwiązywać doraźne kłopoty, ale i sprawy wymagające głębokich przewartościowań czy ostatecznych decyzji życiowych. W tych rozmowach czuło się wielki spokój płynący od Wujka, siłę ducha, jednoznaczność, mądrość; chwilami można było odnieść wrażenie, że Wujek bierze na siebie ciężary, których my nie potrafilibyśmy udźwignąć.

[...] Ileż razy z jego ust słyszeliśmy zachętę, by nie zadowalać się w życiu minimalizmem moralnym, by stawiać sobie coraz to wyższe wymagania, by wyznaczać sobie ambitne cele, by się nieustannie rozwijać.

(J. Lubieniecka)

 

Miał wielką wiarę i nadzwyczajny charyzmat sprowadzania zbłąkanych ludzi do pojednania. Przez Słowo prowadził ich do pojednania z Bogiem. [...] Jego słownictwo było na najwyższym poziomie, było wychowujące, formujące. Mówił delikatnie, subtelnie, z poszanowaniem wolności człowieka - to co u Wujka wybijało się ponad przeciętny poziom. Chciał odczuwać to, co jest w człowieku jego największą tajemnicą. Wujek miał taki dar od Pana Boga, że odczytywał, przenikał każdego.

(ks. W. Róg)

 

[...] Jest dla mnie niedościgłym wzorem kapłana. [...] Sposób, w jaki mnie spowiadał, rzutuje na to, jak ja mam innych w konfesjonale spowiadać. Tego się nie zapomina. I, naśladując wzór Wujka, staram się podchodzić do każdego człowieka podobnie, jak on do mnie podchodził. To jest oczywiste. Pamiętam też, jak formował, w sposób nawet surowy, ojcowski, moje sumienie, kiedy mówił, że mam przeczytać słowa Chrystusa: „Kto przyłożył rękę do pługa, niech się wstecz nie ogląda”. Najważniejsze, co mu zawdzięczam, to łaska sakramentalna, która spływała przez niego, gdy był moim ojcem duchownym już w czasie seminaryjnym i potem, gdy byłem młodym księdzem

(ks. J. Witczak)

 

Duchowość Wujka była otwarta na cały świat i na każdego człowieka. Do pracy duszpasterskiej nie lękał się włączać wszystkiego, co pobudzało do myślenia, do refleksji nad wartościami w życiu, do odnajdywania własnej drogi. Nie dawał nam gotowych recept jak z podręcznika dogmatyki czy teologii moralnej, ale uczył szukania prawdy samodzielnie, bo wiedział, że ten, kto potrafi objąć refleksją trudne sprawy wiary i moralności, ma większe szanse nie zagubić się w życiu. Uważał jako duszpasterz, że w czasach, gdy lęk bywał chlebem powszednim, musi w pierwszym rzędzie uczyć otwartości i myślenia bez lęku. Uczyć odpowiedzialnej, krytycznej refleksyjności i do tego celu nie wahał się używać cytatów z dzieł marksistowskich filozofów, wojujących z Bogiem poetów czy właśnie powieści kryminalnych. Ze wszystkiego, co działo się wokół, starał się uczynić narzędzie ewangelizacji, o ile tylko dostrzegał taką możliwość. Obserwował otaczającą rzeczywistość i starał się ją wykorzystać do pracy duszpasterskiej.

(M. Łapicka)

 

Pragnieniem Wujka - bo tak go nazywaliśmy - było, by jego wychowankowie wzrastali w światłości, więc poprzez różne formy edukacyjne (lekcje religii, rekolekcje, wspólne wyjazdy) uczył nas chrześcijańskiego życia. Nie kokietował nas, nie zabiegał o popularność, nie budował taniego autorytetu, stymulował nas intelektualnie. Często cytował klasyków literatury. Niektóre z cytatów wbiły się w naszą pamięć i utrwaliły na zawsze. Z upodobaniem powtarzał strofy Asnyka i Kasprowicza. „Po cóż ci dębów tysięcy, ta jedna licha drzewina z szeptem się ku mnie przegina - jest Bóg i czegóż ci więcej” lub Jerzego Lieberta: „Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę”.

(H. Kozłowska)

 

Jego troską było, by studenci w duszpasterstwie, wierząca elita narodu, nie byli infantylni w sprawach wiary, a zdobywając wiedzę zawodową, pogłębiali jednocześnie także wiedzę z zakresu duchowości, teologii, religii, Pisma świętego.

(br. K. Dmitrzak)

 

Wujek niezwykle pomagał w budowaniu właściwej hierarchii wartości, właściwego widzenia spraw, stąd pewne rzeczy były przez niego mocno akcentowane, inne w jego myśleniu nie mieściły się. Stąd nie godził się na naszą bylejakość, na stanie w miejscu, na uleganie nastrojom, na usprawiedliwianie typu: nie mam czasu. Wymagał od nas, ale przede wszystkim wymagał od siebie.

[...] Wujek był osobą niezwykle wyrazistą. Wyrazistość przejawiała się we wszystkim: w jego głosie, charakterystycznym sposobie mówienia, w sylwetce, chodzie, opuszczonych okularach... Ale była ona równocześnie wielką wolnością od siebie. Wszystko, co Wujek robił, robił „dla”... Jego wielka troska dotyczyła tego, by nie przywiązywać do siebie. Wspólnota „czwórkowa”, którą tworzył, była wspólnotą „dla”..., z wielką świadomością tak kształtowana.

(B. Kobusińska)

 

W 1954 roku, kiedy przyszedłem do Seminarium, rektorem był właśnie ks. Zienkiewicz. Zanim przekroczyłem próg tej uczelni, trzykrotnie szczegółowo omawiałem z nim moją odważną decyzję w bardzo trudnych dla duchowieństwa czasach. Byłem bardzo wdzięczny ks. Rektorowi za rady i wskazówki, gdyż one, po głębokiej rozwadze, pozwoliły mi podjąć zdecydowane, odważne i odpowiedzialne realizowanie powołania kapłańskiego.

(ks. K. Nawrotek)

 

Wujek był dla młodych wielkim oparciem jako wychowawca prawdomówny, przejrzysty moralnie, godny najwyższego zaufania. Znając ich różnorakie wewnętrzne rozterki, potrafił być wychowawcą zawsze i wszędzie. Dotyczyło to m.in., znajdujących coraz więcej zwolenników wśród młodzieży, idei i postaw konsumpcyjnych. W konfrontacji z nimi jeszcze bardziej imponująca i wyrazista stawała się postawa Wujka - człowieka skromnego, który nigdy niczego nie potrzebował.

[...] Ale Wujek umiał także walczyć, gdy w grę wchodziła obrona zagrożonych wartości lub moralnego bezpieczeństwa jego wychowanków; umiał podjąć walkę o ratowanie sumień. Wie to każdy, kto spotkał Wujka w konfesjonale.

[...] Uczył modlitwy dziękczynnej za dzieło stworzenia, wtajemniczał w kontemplację. W trakcie wycieczek i wakacji przekonywał, że czas odpoczynku jest również czasem zadanym człowiekowi, nie można go więc zmarnować na bezmyślność i nicnierobienie. Czas wolny - powtarzał - to dar. Powinno się go wykorzystać albo dla ważnych przemyśleń, albo ofiarować komuś potrzebującemu ludzkiej obecności.

(J. Lubieniecka)

 

Nasze wakacyjne wędrówki stawały się także szkołą modlitwy pod czujnym okiem Nauczyciela. Zawsze najważniejszym punktem dnia była Eucharystia. Dzień wypełniały ciekawe rozważania, prowadzone przez Wujka na ogół w plenerze o przedwieczornej porze, w blasku zachodzącego słońca. Pomagały nam one lepiej dojrzeć Bożą rzeczywistość.

Uczyliśmy się ciągłej modlitwy przez odnajdywanie Boga w każdym wydarzeniu, w spotkanych ludziach, w wędrówkach po lasach, plażach. Wypowiadaliśmy swoje uczucia za pomocą pieśni, m.in. "Gdy idziemy poprzez świat, chwalmy Boga.

[...] W codziennej Mszy św. mieliśmy możliwość obserwowania jego postawy modlitewnej całkiem z bliska. Zarówno przed Mszą św., jak i po niej, modlił się długą chwilę w ogromnym skupieniu. Uczył nas zachowania w kościele, postawy modlitewnej pełnej szacunku, nawet jeśli była to postawa siedząca. Nie ośmielaliśmy się rozmawiać ze sobą, lecz do dzisiaj, mimo upływu lat, nikt nie musi nam przypominać o zachowaniu ciszy i szacunku dla Przebywającego w tabernakulum.

Wydawałoby się, że to takie drobne uwagi, ale Wujek uczył nas, że w miłości nie ma drobiazgów, a modlitwa to dialog z Bogiem, którego podstawą jest miłość. Modlitwy uczyliśmy się na organizowanych raz w miesiącu dniach skupienia, które odbywały się w soboty i niedziele poza Wrocławiem, często w Bardzie Śląskim, w Wałbrzychu u sióstr niepokalanek, w Trzebnicy u grobu św. Jadwigi.

(M. Irzykowicz)

 

Wujka można było najczęściej zastać zajętego rozmową lub pogrążonego w lekturze. Pismo Święte, czyli "księga nad księgami" oraz brewiarz kapłański i różaniec - to trzy rzeczy, które najczęściej brał do ręki.

Był wielkim erudytą, kopalnią wiedzy na każdy temat. Nie była to jednak wiedza, której obawiał się św. Franciszek z Asyżu, wiedza, która nadyma. Była to wiedza pokorna, wiedza mędrca i człowieka głębokiej wiary, prześwietlona Bożą prawdą i wspomagana ciągłą modlitwą. Wiele czasu spędzał na kolanach przed Najświętszym Sakramentem, przebywają sam na sam ze swoim Mistrzem.

(Ks. T. Rusnak)

 

...z inspiracji Wujka i pod jego opieką, powstał najpierw wspólny dla członków Rodzinki modlitewnik nazwany: "Modlitwy dnia dla tych, którzy chcą Ťwięcej byćť i więcej kochać", a następnie zbiór pewnych zasad, którymi wspólnota miała się kierować w codziennym życiu, nazwany: "Orientacja duchowa rodziny nazaretańskiej".

Powołanie do życia takiej wspólnoty i określenie celów jej działania było ogromnym dziełem, można chyba powiedzieć "dziełem życia" ks. Zienkiewicza, chociaż nie doczekało się ono formalnego zatwierdzenia ze strony władz Kościoła. Jestem jednak pewna, że znalazło ono potwierdzenie i wciąż żyje w sercach tych, którzy tworzyli podwaliny tej wspólnoty, jak i tych, którzy znacznie później zostali zaproszeni do udziału w niej.

[...] "Chciałabym podkreślić, że Wujek bardzo często wracał do treści "Orientacji duchowej" i co pewien czas, w gronie Rodzinki, podejmował szczególny rachunek sumienia z przestrzegania tegoż prawa i obowiązku wspólnie podjętego wobec Boga i bliźnich.

(A. Siek)

 

Wujkowi bardzo zależało na tym, aby studenci, przyszła inteligencja katolicka, byli oczytani, ażeby nie zawężali horyzontów swej wiedzy tylko do wymiarów wąskiej specjalizacji oraz dużo wiedzieli na temat swej wiary chrześcijańskiej, bez której wiedza nie może być mocna ani dojrzała. Informacja religijna w czasach indoktrynacji filozofii marksistowskiej i walki z religią pełniła dodatkowo funkcję apologetyczną.

Bardzo wiele książek Wujka było w nieustannym obiegu. Książka była dla Wujka najwierniejszym przyjacielem.

Pełną garścią czerpał ilustracje do swych wspaniałych kazań, homilii, prelekcji oraz gawęd przy kominku z literatury pięknej, historii, psychologii, medycyny i innych nauk. Bez wątpienia najbardziej znał, kochał, cytował i recytował utwory Adama Mickiewicza.

Lubił też dzielić się tym, co wyczytał - odkrywanymi myślami. Był mistrzem słowa. Zachwycał piękną polszczyzną, kiedy mówił i kiedy przelewał myśli na papier.

(Ks. T. Rusnak)

 

Po tylu latach dodarło do mnie, że w dedykacji z 1968 r. dostałam od Wujka - na pożegnanie, a może na daleką życiową drogę - ten najważniejszy drogowskaz: chrześcijanin to ktoś, kto przez całe życie stara się być na coraz to wyższym poziomie.

(J. Lubieniecka)

 

Był nie tylko księdzem, teologiem, etykiem. Znaliśmy w Nim prawdziwego humanistę. Księgozbiór Ks. Zienkiewicza to kopalnia wiedzy z różnych dziedzin. .... Kto z nas nie wiedział, jak bardzo kochał Mickiewicza? Kto nie pamięta cytatów z Dostojewskiego wplatanych w wykłady i homilie?

(J. Partyka)

 

[...]Pod "Czwórką" mieszkałem 9 lat. Zdarzenia nakładające się na siebie i gdy, jak teraz, muszę wypowiedzieć się zwięźle, czuję że z Księdzem Rektorem jest jak z Matką. Czy można krótko coś napisać o Matce? Można! Dlatego powiem tak: Któregoś roku, nie wiem już (...), czy z okazji imienin Księdza Rektora czy z okazji św. Mikołaja, ktoś namalował plakat, na którym był tylko pionowy łuk z guzików od sutanny, charakterystyczny gest wzniesionej ręki i duże serce.

Kto wie, czy dobroci Wujkowego serca nie doceniam bardziej teraz, niż kiedy byłem Jego uczniem i podopiecznym? Bo sam coraz głębiej zaczynam rozumieć, że nie nauka i wiedza - choć tak przecież potrzebne - są probierzami postępu i kształtowania stosunków międzyludzkich, ale głównie służba dobru.

Tego przede wszystkim uczył mnie Ksiądz Rektor.

(O. J. Puciłowski, OP)